Łukasz Szewczyk: Chcesz zobaczyć ciało…? Zapraszam

Popularyzacja smartfonów oznacza nie tylko korzyści. Niektórzy używają wbudowanych w telefony aparatów fotograficznych do rejestrowania skutków wypadków, często powodując dodatkowe zagrożenie na drogach.

  • Czy można skutecznie walczyć z upodobaniem części kierowców do fotografowania wypadków?
  • Zmagające się z podobną plagą niemieckie służby drogowe zaczęły ogradzać miejsca zdarzeń wysokimi parawanami.
  • Kierowcom przyłapanym na nagrywaniu zdarzeń drogowych grożą mandaty i punkty karne. Od 60 euro do 1000 euro, jeżeli swoim zachowaniem zmotoryzowani utrudnią przejazd karetce.

Jeżeli natomiast zostanie udowodnione, że nagrywając i tamując akcję ratunkową kierowca przyczynił się do śmierci poszkodowanego, którego można było uratować, może trafić do więzienia. Trwa także debata nad zaostrzeniem prawa i wprowadzenie kar za rozpowszechnianie zdjęć na których widać rannych i zabitych.

Widząc nagrywającego wypadek kierowcę, jeden z policjantów stracił cierpliwość. Poprosił osobę o opuszczenie pojazdu i zapytał, czy chce z bliska obejrzeć ciało kierowcy ciężarówki. Odpowiedź była oczywiście odmowna. – To po co robiłeś zdjęcia? Jeżeli chcesz, to możesz podejść i powiedzieć mu dzień dobry. Teraz będziesz musiał zapłacić 128,5 euro za robienie zdjęć. Wstydź się – strofował kierowcę funkcjonariusz.

W Polsce za takie zachowanie grozi mandat za używanie telefonu podczas jazdy, a w skrajnej sytuacji – za powodowanie zagrożenia w ruchu. Konsekwencje należą jednak do rzadkości, bo funkcjonariusze skupiają się na jak najszybszym zlikwidowaniu skutków zdarzenia i udrożnieniu ruchu. Paradoksalnie najlepsze efekty może przynieść najprostsze z możliwych rozwiązań.

Niestety wszystko wskazuje, że problem będzie przybierał na sile na całym świecie. Młode pokolenie zaczyna komunikować się za pomocą obrazów publikowanych w serwisach społecznościowych. Zamieszcza się tam dosłownie wszystko – od posiłków, po efekty zakupów czy wakacyjne destynacje.

Sposobem na utemperowanie takich zachowań odnośnie wypadków drogowych wydaje się być jedynie prezentacja zdjęć obrazujących skutki zdarzeń drogowych już na etapie kursu na prawo jazdy – analogicznie do bloku poświęconego zagrożeniom podczas kursu reedukacyjnego.

Prezentowanie samodzielnie znalezionych w sieci zdjęć mogłoby ciągnąć za sobą różne konsekwencje prawne, ale niewykluczone, że policja byłaby w stanie pomóc we wzbogaceniu zajęć o tego typu treści. Tym bardziej, że drastyczne obrazy zawsze przemawiają do wyobraźni i przynajmniej część świeżo upieczonych kierowców mogłyby zniechęcić do szarżowania.