Jak kradną w transporcie

Co roku na drogach Unii Europejskiej znika towar wart ok. 1,2 mld zł. 1/4 tej kwoty przypada na Polskę.

Jak podaje Centre for Retail Research, rocznie w Europie w handlu kradziony jest towar wart ok. 5,4 mld zł. Z tego ok. 24,5 proc. to straty ponoszone z winy dostawców lub zakwalifikowane jako wewnętrzne błędy. Pod tym kryje się naiwność spedytorów i przewoźników, którzy sami ładują złodziejom towar na ciężarówki bądź dowożą im go pod drzwi.

Sprytny system

Pod magazyn podjeżdża ciężarówka. Towar jest ładowany, kierowca potwierdza jego odebranie. Telewizory warte 800 tys. euro mają na drugi dzień znaleźć się w Niemczech. Znikają gdzieś w Polsce. To tylko jeden z przykładów z ostatnich miesięcy. – Najdroższy ładunek, o jakim słyszałem, który nie dojechał do klienta, to ciężarówka telefonów komórkowych. Straty wyniosły 5 mln zł – mówi Mirosław Gruszeczka, ekspert do spraw bezpieczeństwa transportu i były policjant zajmujący się kradzieżami ładunków. Kiedy do sprawy wkracza policja, okazuje się, że przewoźnik, który przyjął zlecenie, nie istnieje – licencja, którą się posługiwał, była sfałszowana.

– To częste przypadki, jednak nikt się nimi nie chwali, bo to wstyd – mówi Marek Tarczyński, prezes Polskiej Izby Spedycji i Logistyki. – Dowiadujemy się o tym. dopiero, jeżeli spedytor, czyli legalna firma, która miała zorganizować przewóz towaru, straci licencje lub w wyniku przestępstwa wpadnie w poważne tarapaty finansowe – dodaje Tarczyński. Branża mówi o 15 upadłościach, do których przyczyniła się taka sytuacja w ciągu ostatnich pięciu lat. Ubezpieczyciele nie chcą bowiem w takich przypadkach wypłacać odszkodowania. – Postępowania są z reguły umarzane z powodu niewykrycia sprawcy – mówi Beata Janicka, radca prawny C. Hartwig Gdynia. – Złodzieje, jeżeli wpadają, to rzadko i przez przypadek – dodaje Gruszeczka.

– Największe kłopoty mają podwykonawcy, którzy potwierdzili odebranie towaru. Ubezpieczenie nie pokrywa poniesionych strat, ponieważ zgodnie z prawem towarem może dysponować tylko jego właściciel, a nie firma wynajęta do przewozu. Tymczasem wciąż pokutuje przekonanie, że decyduje ten, kto płaci – wyjaśnia Janicka. Gdyby kierowcy przyszło do głowy skontaktować się z nadawcą przewożonego ładunku, do wielu wyłudzeń by nie doszło.

Fałszywki zamiast broni

W latach 90. powszechne były kradzieże ciężarówek z parkingu lub napady na pojazdy w drodze. – Za rozbój grozi do 12 lat więzienia, za kradzież do pięciu lat, przestępcy zmienili więc sposób działania – wyjaśnia Mirosław Gruszeczka. Zamiast kraść, przestępcy postanowili nakłonić właścicieli towaru, by sami im go przekazali.

Sposobów na wyłudzenie towaru jest kilka. Na przykład kupienie upadającej firmy. – Jest wiele uśpionych podmiotów, których nie opłacało się likwidować, a kiedyś dysponowały licencją na przewóz towarów. Łatwo można wznowić ich działalność i sfałszować datę obowiązywania licencji lub ukraść numer ważnej polisy wykupionej na innego, legalnie działającego przewoźnika – mówi Beata Janicka, radca prawny C. Hartwig Gdynia, która prowadzi obecnie kilka spraw dotyczących wyłudzenia ładunku.

Innym jest założenie firmy i kradzież licencji. Z tym nie ma problemów. – Wystarczy podszyć się pod potencjalnego klienta i zażądać od dowolnego przewoźnika kompletu dokumentów. Wysyłanie ich faksem do zainteresowanych kontrahentów jest na rynku normą – mówi Gruszeczka. Kiedy przestępcy mają już działającą firmę, szukają klienta, który zleci im zorganizowanie transportu ładunku, np. z fabryki lub centrum logistycznego do odbiorcy. Kuszą cenami tak niskimi, by nie były opłacalne dla innych firm z rynku. Sami jednak samochodami nie dysponują. – Do transportu wynajmują inną firmę – legalnie i uczciwie działającego przewoźnika, któremu z kolei oferują stawki bardzo atrakcyjne, których jednak w życiu na oczy nie zobaczy. To on podpisuje listy przewozowe i potwierdza odbiór towaru – wyjaśnia mecenas Janicka.

Pierwszych kilka wspólnie organizowanych kursów przebiega bez zakłóceń. Podwykonawca ma zaufać swojemu zleceniodawcy, a złodzieje czekają na okazję. Kiedy trafi się wartościowy ładunek, po odebraniu towaru kierowca dostaje telefonicznie informację o zmianie miejsca dostawy. Gdy przyjedzie, zwykle do jakiegoś magazynu, towar jest rozładowywany i natychmiast zabierany innym transportem. I ślad się po nim urywa. Podobnie jak po przewoźniku. Zostaje podwykonawca.

Skradziony towar trafia do sklepów i legalnie działających hurtowni. Część to okazje, które można znaleźć na allegro czy eBayu. Najczęściej znika sprzęt AGD i RTV. – Elektronika, perfumy, dobra luksusowe – wylicza mecenas Janicka. – Jeszcze kawa i słodycze – dodaje Mirosław Gruszeczka. Przestępcy bywają cierpliwi. Na odpowiednią okazję potrafią czekać tygodniami.

Jak się bronić

Najczęściej wyłudzenia towarów mają miejsce w transporcie międzynarodowym. – Jakiś czas był w tym zakresie względny spokój, ostatnio proceder odżył – mówi mecenas Beata Janicka. Jak zapewnia Mirosław Gruszeczka, przed tym można się ustrzec – należy za każdym razem weryfikować przewoźników, prosić o referencje i je sprawdzać. – Od pewnego czasu na stronie internetowej Biura Obsługi Transportu Narodowego jest na bieżąco aktualizowana lista licencji na wykonywanie działalności. Łatwo można sprawdzić, czy ta, którą przedstawia dana firma, faktycznie należy do niej i czy jest ważna – mówi Tomasz Rejek, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. Lista powstała z inicjatywy samych przewoźników. – Znam kilka przypadków, gdy firmy spedytorskie uchroniły się przed wydaniem towaru firmie, która nie istniała, po tym gdy sprawdziły licencję na stronie BOTM – mówi Rejek.

Warto też regularnie śledzić informacje pojawiające się na giełdzie transportowej. – Jedna z firm zleciła przewóz dość specyficznego ładunku, a po dwóch dniach, przeglądając stronę giełdy, zauważyła, że transport ich ładunku sprzedawany jest o 200 euro drożej. Wiadomo było, że towar miał nie dojechać do miejsca przeznaczenia – mówi Rejek.

 źródło: Rzeczpospolita

1 komentarz do “Jak kradną w transporcie”

  1. Pingback: ตรวจลอตเตอรี่

Dodaj komentarz