Łukasz Szewczyk: Polacy za nic mają przepisy!

Najnowszy raport Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) potwierdza to, o czym mówi się na co dzień – polskie drogi są niebezpieczne, a jeżdżący po nich kierowcy za nic mają przepisy.

  • W ubiegłym roku na naszych drogach zginęły 2862 osoby.
  • To o 1% więcej niż w 2017 r. (2831 zabitych), jednak aż o 1045 mniej niż w 2010 r. Nieco lepiej wygląda statystyka dotycząca rannych – w 2017 r. było ich 11 103, natomiast w ubiegłym roku 10 963 (spadek o 5%).
  • Takie wyniki stawiają nas w gronie europejskich państw z najbardziej niebezpiecznymi drogami.

Czy jest szansa na znaczącą poprawę?

W latach 2017/2018 odpowiednio 187 i 195 zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym spowodowały osoby pod wpływem alkoholu. Od lat jazda na „podwójnym gazie” jest najsurowiej karanym, jak typem drogowych wykroczeń/przestępstw. Policja dokłada też starań, by zatrzymać jak największą liczbę osób jeżdżących pod wpływem alkoholu, organizując m.in. trzeźwe poranki na głównych ulicach miast, czy dokonując kontroli trzeźwości przy okazji innych działań (np. kontroli prędkości lub interwencji na miejscu kolizji). Trzeba jednak pójść dalej, gdyż zdarzenia pod wpływem alkoholu nie stanowią nawet 10% tragicznej całości.

Przyczyną większości wypadków od lat pozostaje kombinacja nadmiernej prędkości z nieposzanowaniem elementarnych zasad ruchu drogowego (wyprzedzanie na skrzyżowaniach, na trzeciego, bez widoczności, wymuszanie pierwszeństwa, brak bezpiecznego odstępu czy agresywny styl prowadzenia samochodu itd.). Niestety można odnieść wrażenie, że w ostatnich latach szkodliwe zjawiska zaczęły przybierać na sile. 

W raporcie ETSC podano, że w badaniu przeprowadzonym w 2017 r. aż 75% przekraczało dozwolony w mieście próg 50 km/h, 62% jechało zbyt szybko autostradami (powyżej 140 km/h), natomiast 40% nie stosowało się do ograniczenia do 90 km/h na pozostałych typach dróg. Wstępna obróbka danych za 2018 r. wykazała, że wyniki wcale nie będą lepsze.

  • Podobny obraz sytuacji dają liczby z GITD – w latach 2017/2018 liczba naruszeń zarejestrowanych przez urządzenia kontrolne wzrosła z 0,973 do 1,265 mln!
  • Z kolei w kwietniu br. portal brd24.pl ujawnił, że unieruchomiony z przyczyn formalnych fotoradar w Poznaniu w ciągu 3,5 miesiąca wykrył blisko 1,1 mln przypadków przekroczenia dozwolonej prędkości o co najmniej 11 km/h. Niechlubny rekordzista został sfotografowany 82 razy – raz pędził przez miasto z prędkością 207 km/h. 

To wszystko ma miejsce, mimo że obowiązujące przepisy należą do najbardziej liberalnych. Zarówno 120 km/h na drogach ekspresowych, 140 km/h na autostradach, jak i 60 km/h w obszarze zabudowanym w godzinach nocnych są ewenementami, a nie regułami na drogowej mapie Europy – w raporcie ETSC podkreślono, że jesteśmy już jedynym krajem Unii Europejskiej, który posiada domyślne ograniczenie prędkości w miastach na poziomie 60 km/h. 

Efekt? W raporcie Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu podkreślono, że w Polsce nie udaje się zmniejszyć liczy wypadków z udziałem pieszych (także na przejściach), rowerzystów i motocyklistów. Dla niechronionych uczestników ruchu drogowego nawet z pozoru niegroźne zdarzenie może być tragiczne w skutkach. A to właśnie ta grupa jest najbardziej zagrożona. Z najnowszego raportu  ETSC wynika, że ok. 70% poszkodowanych niechronionych użytkowników dróg traci życie na odcinkach położonych w obszarach zabudowanych.