Dylemat instruktora prowadzącego. Felieton Marka Kasprzyka

Instruktorzy zazwyczaj wiedzą, kto ma szansę zdać egzamin państwowy. Decyzja wskazana na arkuszu przebiegu egzaminu wewnętrznego wydaje się oczywista. Dylemat pojawia się w przypadku osób, które ewidentnie nie radzą sobie za kierownicą, a już na pewno nie na tyle, żeby zdać ten egzamin.

Część praktyczna kursu podstawowego trwa minimum 30 godzin. Opinie, czy powinna być dłuższa, czy krótsza, od lat są podzielone. Faktycznie, trudno stwierdzić, jak byłoby najlepiej. W końcu chodzi o moment, w którym większość kursantów będzie w stanie osiągnąć choćby podstawowy poziom umiejętności prowadzenia pojazdu. Podstawowy, czyli jaki? Dający szansę na pozytywny wynik egzaminu praktycznego. Ponadto już po odbiorze prawa jazdy młody kierowca musi czuć odpowiedzialność za siebie i innych uczestników ruchu drogowego.

Egzamin wewnętrzny ma zweryfikować poziom umiejętności kursanta, konkretnie wskazać mocne i słabe strony potencjalnego kierowcy. Ostatecznie to instruktor prowadzący podejmuje decyzję, czy kursant przystąpi do egzaminu państwowego (wielu kandydatów na kierowców o tym nie wie).

Niełatwa decyzja

Instruktorzy zazwyczaj wiedzą, kto ma szansę zdać egzamin państwowy. Decyzja wskazana na arkuszu przebiegu egzaminu wewnętrznego wydaje się oczywista. Dylemat pojawia się w przypadku osób, które ewidentnie nie radzą sobie za kierownicą, a już na pewno nie na tyle, żeby zdać ten egzamin. Teoretycznie w takiej sytuacji instruktor wpisuje wynik negatywny, odhacza błędy, pokazuje je kursantowi i informuje o konieczności kontynuacji szkolenia w określonym w przybliżeniu wymiarze godzin.

W praktyce w ośrodkach regularnie pojawiają się osoby, którym wydaje się, że są mądrzejsze od swoich szkoleniowców. Nie zgadzają się z ich decyzjami. Są przekonane co do swoich umiejętności, czasem wręcz wymuszają na instruktorze wynik pozytywny egzaminu wewnętrznego. Jak? Mówią np., że mają mało czasu, jadą na wakacje i szybko chcą mieć to za sobą. Z pewnością każdy instruktor się z taką taktyką spotkał.

Co szkoleniowiec powinien w takiej sytuacji zrobić? Najlepiej po prostu odmówić i trzymać się swojego zdania. Wiąże się to jednak z konsekwencjami. Kursant może zrezygnować z dalszej nauki w szkole jazdy i przenieść się do innej. To nie wszystko. Może także, w ramach zemsty na „niesprawiedliwym” instruktorze, napisać mnóstwo negatywnych opinii w Internecie. Z całą pewnością nigdy nikomu swojej byłej szkoły jazdy nie poleci. Może również zarzucić ośrodkowi nieuczciwe praktyki wymuszania na kursantach dokupowania dodatkowych godzin jazd szkoleniowych. Jeśli takie opinie będą pojawiać się regularnie, szkoła może wpaść w poważne kłopoty wizerunkowe i z czasem tracić coraz więcej klientów.

To właśnie jest istota tego dylematu. Na ile iść kursantom na rękę i dopuszczać ich do egzaminu państwowego mimo że ich szanse na sukces są mizerne, a przy tym uniknąć negatywnych opinii, które mogą przysporzyć szkole nie lada kłopotów?

Informuj zawczasu i uniknij nieporozumienia

Istnieje sposób na zmniejszenie prawdopodobieństwa pojawienia się takiego dylematu. Są trzy etapy kursu, na których warto podjąć kilka działań, żeby uniknąć kłopotów z trudnymi kursantami.

Etap pierwszy ma miejsce na początku kursu. Podczas części teoretycznej lub na pierwszych jazdach szkoleniowych warto uświadomić kursantowi, że instruktor prowadzący decyduje o tym, kiedy osoba pobierająca nauki jest gotowa do podejścia do egzaminu wewnętrznego i państwowego. Co jeszcze warto mu powiedzieć? Na przykład, że najwcześniej po 30 godzinach będzie zdawał egzamin wewnętrzny, który sprawdzi jego umiejętności ściśle pod kątem możliwości zdania egzaminu państwowego oraz ogólnej sprawności w  kierowaniu pojazdem. Wówczas kursant będzie zmotywowany, a jego cel stanie się bardziej konkretny. Zrozumie, że 30 godzin praktycznej nauki warto w pełni wykorzystać.

Etap drugi – między 15. a 20. godziną części praktycznej. Warto wtedy przekazać kursantowi informacje dotyczące postępów w nauce, planu dalszego szkolenia, prognozowanej szansy pozytywnego zaliczenia egzaminu wewnętrznego i państwowego.

Etap trzeci zbiega się z końcem części praktycznej kursu. Nauka dobiega końca, czas na egzaminowanie. Chyba że ktoś nie osiąga poziomu niezbędnego minimum, żeby podejść do egzaminu wewnętrznego. Wówczas od razu należy przeprowadzić konkretną rozmowę.

Argumentuj

Na każdym etapie kursu konieczna jest umiejętna argumentacja. Przekazanie suchej informacji niczego nie załatwi. Kursant nie tyle musi, co ma prawo wiedzieć, na czym instruktor opiera swoje prognozy i decyzje. Na tej podstawie dowie się, na czym stoi, na czym szczególnie musi się skoncentrować, by prawidłowo się rozwijać i zbliżać się do postawionego na wstępie celu. To właśnie w dobrze skonstruowanej argumentacji tkwi rozwiązanie. Kursant musi otrzymać przejrzystą listę błędów, jakie wciąż na danym etapie szkolenia popełnia. Instruktor rozwija świadomość kandydata na kierowcę zwłaszcza w kwestii wszelkich zagrożeń w ruchu drogowym. Stymuluje wyobraźnię kursanta, aby poczuł odpowiedzialność odpowiednią dla kierowcy. Ułatwia zrozumieć, że pewnych błędów popełniać nie można, jeżeli chce bezpiecznie prowadzić pojazd. Jeśli zostaną one wychwycone na egzaminie wewnętrznym, będą jasnym wskaźnikiem, że czas szkolenia musi zostać wydłużony.

Celem jest zdobycie umiejętności

Zazwyczaj celem kursantów jest zdobycie prawa jazdy. O tym, kto je otrzymuje, ostatecznie decyduje jednak egzaminator (efektywność systemu udzielania uprawnień do kierowania pojazdami stanowi temat do odrębnej dyskusji). Celem nadrzędnym szkolenia jest zdobycie konkretnej wiedzy i umiejętności praktycznych, które pozwolą kursantowi zupełnie samodzielnie i bezpiecznie poruszać się po drogach danym pojazdem. Jeśli cel ten będzie jasno komunikowany na przestrzeni całego kursu, kursant również będzie do niego dążył. Jeśli kierowanie pojazdem będzie sprawiało mu problemy, zaakceptuje decyzję instruktora prowadzącego o przedłużeniu szkolenia.

Każdy instruktor mógłby wymienić mnóstwo przypadków, kiedy nie widział żadnych szans na bezsporne wyjście z trudnych sytuacji. Są bowiem osoby, które bez względu na wszystko nie przyjmą żadnej argumentacji. To jednak są wyjątki, które potwierdzają regułę. Efektywna komunikacja międzyludzka to umiejętność, którą warto stale udoskonalać, przydaje się nie tylko w życiu zawodowym. Życzę wszystkim instruktorom skutecznego dialogu z kursantami oraz mnóstwa cierpliwości i opanowania w wielu trudnych sytuacjach, jakie zdarzają się w trakcie szkolenia. To z pewnością będzie owocowało wspólnie osiąganymi sukcesami.

Marek Kasprzyk, właściciel szkoły jazdy Quattro z Krakowa i Nowego Sącza

3 komentarze do “Dylemat instruktora prowadzącego. Felieton Marka Kasprzyka”

  1. Co masz do powiedzenia gdy mówisz kursantowi że jeszcze się nie nadaje do egzaminu a on wymusił wystawienie zaświadczenia i egzamin zdał chociaż był jak cienki Bolek albo odwrotnie kursant dobrze przygotowany i egz. nie zdaje, co wtedy masz do powiedzenia jednemu i drugiemu. Ten pierwszy zepsuje ci wiele krwi i wizerunek, ten drugi będzie też niezadowolony.

  2. Pingback: see this site

  3. Pingback: see it here

Dodaj komentarz